Wyobraź sobie, że siedzisz sobie w klasie na lekcji i nagle zostajesz wywołany do odpowiedzi. Nauczyciel zadaje Ci pytania. Nie znasz odpowiedzi. No po prostu nie możesz sobie przypomnieć. Pustka w głowie. Stres. Nerwy. Inni zaczynają się śmiać. Ręce Ci się pocą. Nauczyciel komentuje złośliwie. Jesteś napięty, zawstydzony. Głupio wypadłeś przed wszystkimi.
Takie sytuacje się zdarzają, bywa.
Dużo większym problemem jest to, że Twój umysł może zgeneralizować to doświadczenie.
Zaczynasz odczuwać lęk przed podobnymi sytuacjami – nie tylko w szkole na lekcji, ale w innych kontekstach. Wypowiadanie się w grupie na studiach, na zebraniu w pracy, być może nawet, gdy będziesz wśród większej liczby znajomych. Trochę będzie Ci to przeszkadzać w życiu…
Pewnie nawet nie będziesz świadom, że Twój lęk przed mówieniem w grupie, to efekt tej jednej sytuacji szkolnej sprzed lat. Ale emocja będzie się sama z siebie uruchamiała.
Albo inny przykład: jesteś mały, idziesz sobie spokojnie przez ulicę. Nagle, niespodziewanie słyszysz głośne warczenie i dużego psa biegnącego w Twoim kierunku. Mrozi Cię przerażenie. Po chwili spostrzegasz, że pies jest za siatką, której raczej nie pokona. Strach powoli znika. Zagrożenie minęło. Uspokajasz się.
Jednak za jakiś czas zauważasz, że boisz się psów. Niekoniecznie tych dużych, czy agresywnych. Nawet małe yorki albo jamniki budzą Twój niepokój. Czasami boisz się wyjść z domu, bo możesz spotkać psa… Gdy widzisz jakiegoś na ulicy, wolisz pójść inną droga, byle tylko go uniknąć.
Co się stało w obu tych sytuacjach?
Twój mózg nauczył się wiązać daną rzecz/sytuację z zagrożeniem.
Odpowiada za to mózgowy duet: ciało migdałowate i hipokamp.
Hipokamp jest jedną ze struktur układu limbicznego, położoną tuż obok ciała migdałowatego (o nim pisałem w I. części artykułu). Jest on swoistym analizatorem kontekstu. Czyli mówi Ci, czy ta sytuacja jest w jakiś sposób znajoma i jeśli tak, to jak powinieneś się zachować. Ciało migdałowate wykrywa zagrożenie. Natomiast hipokamp odbiera od niego informacje i wiąże poczucie zagrożenia z daną sytuacją. W efekcie ich współpracy, mózg uczy się: „Tych sytuacji należy się bać. Najlepiej ich unikać.”
Czemu służy takie powiązanie?
Prawdopodobnie pozwalało to naszym przodkom (i tym ludzkim sprzed wielu lat i tym zwierzęcym) powiązać wskazówki świadczące o obecności drapieżnika z jakimś konkretnym środowiskiem.
Pojawiało się na przykład skojarzenie: „o tu, na tej polanie się ślady tygrysa, lepiej będzie jak stąd pójdę i nie będę tu wracał”. To zapewne niejednokrotnie mogło uratować życie w dawnych czasach.
Współcześnie jednak nie za często spotykamy polany, na których bywają tygrysy. A jednak ten system wiązania lęku z sytuacją nadal działa. W ten sposób dochodzi do tego, że lękamy się sytuacji, w których nie ma żadnego zagrożenia życia bądź zdrowia. I to doprowadza do problemów w codziennym życiu. Często jest przeszkodą w osiąganiu tego, czego byśmy chcieli.
(Ciekawe, że ewolucja przygotowała nas w taki sposób, iż łatwiej nam powiązać pewne bodźce z lękiem niż inne. Łatwiej nauczymy się bać węży i pająków niż na przykład kwiatów, a nawet – broni palnej. Mimo że ta ostatnia jest dużo bardziej śmiercionośna niż pająk.)
Jak sobie z tym poradzić?
Skoro Twój mózg nauczył się wiązać daną sytuację z lękiem, to może się tego oduczyć.
Innymi słowy – nauczyć się, że ta sytuacja wcale nie zagraża Twojemu życiu, czy dobrobytowi. Taki proces oduczania się lęku/strachu nazywa się wygaszaniem. W wygaszaniu udział bierze przyśrodkowa kora przedczołowa (medial prefrontal cortex, mPFC).
W niej faktycznie następuje uczenie się nowego skojarzenia bodziec-reakcja emocjonalna (podczas wygaszania zachodzi ekspresja genów i synteza białek – odzwierciedla to uczenie się na poziomie biologicznym). Informację o tym, że dana rzecz nie jest zagrażająca przechowuje brzuszno-przyśrodkowa kora przedczołowa (ventromedial prefrontal cortex, vmPFC). vmPFC hamuje również wszelkie reakcje trzewne, wcześniej uruchamiane przy obecności bodźca.
Czyli dzięki aktywności mPFC dana rzecz traci swoje zagrażające znaczenie.
Ten proces może zachodzić samoistnie. Regulacja emocji zachodząca w mPFC niekoniecznie wymaga świadomości. Ale czasami bodziec był na tyle intensywny – powstało silne połączenie – że potrzebne będzie celowe oddziaływanie.
Przy problemach z lękiem dobrze działają metody ekspozycji, w których osobę wystawia się na działanie zagrażającego bodźca. Jej mózg powoli oducza się skojarzenia bodziec-lęk.
Można to też zrobić w wyobraźni, często jest to skuteczniejsze i bardzo szybkie.
Te metody będą jednak działały głównie przy prostych lękach. Tzn. takich, gdzie występuje w miarę proste skojarzenie obiekt-reakcja emocjonalna. Szczególnie, gdy osoba pamięta konkretne wydarzenie, które spowodowało, że zaczęła się bać danej rzeczy/sytuacji.
Gdy chodzi o lęki o szerszym zakresie – np. przed sytuacjami społecznymi – sprawa się robi trochę bardziej skomplikowana. W grę wchodzą przekonania na temat innych, siebie, tego jak jest się postrzeganym. W tym wypadku praca wygląda inaczej.
Podobnie sytuacja wygląda, gdy ktoś odczuwa nieustanny lęk bez jasnej przyczyny. Czuje napięcie, niepokój. Ale nie wie, czym on jest spowodowany. W takim przypadku przyczyny mogą być fizjologiczne (choćby nadmiar kofeiny albo problemy natury kardiologicznej). Warto to sprawdzić.